Kliknij, aby przejść do strony głównej
Kliknij, aby przejść do strony głównej WSG
  • Bydgoski Festiwal Nauki
  • Nauka
  • biblioteka
  • e-sklep

Wszystko w jednym miejscu!

Szanowni Państwo,
Zmiany są nieodłącznym elementem rozwoju. Zmieni ł się również nasz Kurier, którego inauguracyjny e-numer poddajemy Państwa ocenie. Odświeżyliśmy szatę graficzną i formułę redakcyjną. Teraz to, jaki będzie e-Kurier w dużej mierze zależy od naszych Czytelników i Użytkowników portalu, na którym znajdziecie Państwo, również inne nasze wydawnictwa.
  • E-kurier
    • Kurier on-line
    • Archiwum
  • Dziennikarskie Inspiracje III Wieku
  • Przeczytaj, obejrzyj, posłuchaj
  • International Reporter
  • Publikacje projektowe
  • Wydania okolicznościowe
  • Prace studenckie
  • Stowarzyszenie Umarłych Poetów
  • Wspomnienia
  • Anna Karenina
  • Informator WSG
  • WSG w obrazach
  • Regional Press Photo
studia łączoneMSPRekrutacjaWSG MBA - Szkoła Biznesu40plus
Sylwester w Tajlandii, bunkry w Kambodży

Wrażenie pierwsze ze stolicy Tajlandii. Jeżeli to jest „trzeci świat”, to jaki my mamy numer? Drapacze chmur z lądowiskami helikopterów na dachach, nowoczesna kolej napowietrzna i super nowoczesne metro. Wielopasmowe autostrady biegnące w powietrzu, pod nimi przebiegają „osiedlowe” czteropasmówki. Daleko nam do Bangkoku.

Wrażenie drugie. Jedzenie jest wszędzie i wszystko jest jadalne. Je się na ulicy prosto z wózka albo siada na plastikowym krzesełku w jakimś garażu. Tutaj zapoczątkowaliśmy „nową świecką tradycję”. Jemy to co nam się podoba na obrazku albo w garnku, i nie koniecznie musimy wiedzieć z czego to się składa. Dla wyjaśnienia dlaczego nie wiedzieliśmy co jedliśmy. Zwyczajnie, nie zawsze mogliśmy się zapytać. Staraliśmy się jeść razem z Tajami i nie koniecznie w najbardziej „turystycznych” dzielnicach. Oni znali tajski i chiński, my polski, angielski, rosyjski… . Tajowie kochają jeść i kochają …przyprawy. Wszystko było zawsze dobrze przyprawione i ostre. Właściwie to nie było ostre, było piekielnie ostre.
Nie zapomnieliśmy o świątyniach. Wejście do największego kompleksu poznaliśmy po kolejce. Nie to nie była kolejka, to był tłum ludzi szeroki na kilka metrów posuwający się powoli przez kolejne bramy. Już przed wejściem świątynia robiła wrażenie ale dopiero po wejściu na dziedziniec można było poczuć jej ogrom. Od gigantów przy każdej bramie pokrytych różnobarwną mozaiką poprzez złote stupy podpierane przez demony aż po wielobarwną pagodę świątyni. Coś co z daleka wyglądało jak grill okazało się miejscem gdzie spalało się w ofierze kwiaty i przygotowywało posiłki do ofiarowania, wszędzie tłumy wiernych. Po rozpalonym styczniowym słońcem (+30) tarasie wchodzimy boso do Świątyni Szmaragdowego Buddy. Nasze stopy doznają ukojenia na srebrnej posadzce. Pomimo tłoku czuje się spokój, zgiełk dziedzińca nie pokonuje progu, na podłodze w skupieniu modlą się wierni…
Przemieszczanie się po kilkumilionowym mieście rozwiązali rewelacyjnie. Z transportu miejskiego mamy do dyspozycji SkyTrain – czyli kolejkę napowietrzną, metro, autobusy, promy i taksówkę kanałową. Najwolniejszy jest autobus – musi stać w korkach. Dla tych którzy lubią odrobinę emocji jest jeszcze motr taxi (nie do zdobycia w godzinach szczytu) i tuk-tuk. Ten ostatni wynalazek to trójkołowiec z szalonym kierowcą, który mieści się pomiędzy dwoma autobusami na pół grubości lakieru, uważa że pasy ruchu są jedynie sugestią a chodnik też jest dla tuk-tuka. Podstawowa cecha tego pojazdu to pojawianie się w każdej chwili i w każdym miejscu czy jest potrzebny czy też nie. Zalecenie dla jadących pierwszy raz: trzymajcie zamknięte oczy i się poręczy.

Pora zmienić kraj. Kolej na kolej do Kambodży. Zakładam, że widzieliście kiedyś pociąg. Ale pociągu tylko z wagonami 3 klasy to już chyba nie. My też zobaczyliśmy go dopiero na dworcu. Jeżeli ktoś myśli, że w 3 klasie osobówki Bangkok – Aranyaprathet jest gorzej niż w 1 klasie InterCity Bydgoszcz-Wrocław, to się myli. Jechaliśmy jakieś 6 godzin. Jedzie się przy otwartych oknach (część się zamykała ale po co zamykać?), na każde 6 miejsc przypadał indywidualnie sterowany wiatrak, co 10 minut przechodził sprzedawca ryżu, wody, soków, kanapek, śniadań, zupek, szaszłyków, owoców… Co jeszcze? W pociągu jest bardzo czysto, WC ma papier toaletowy, kilka razy umyli podłogę w całym wagonie. Dobra ławki były twarde w dwóch wariantach wykonania: drewno albo jakieś tworzywo ale ten pociąg pewnie jeździł w czasach kiedy budowali most na rzece Kwai.
 

Pełny tekst artykułu ukaże się w kolejnym numerze e-Kuriera.

Zło dobrem zwyciężaj03.11.2014
Dzień Hiszpanii21.10.2014
Konkurs na najlepsze prace licencjackie i magisterskie o Unii Europejskiej09.10.2014
Budżetowanie i rozliczanie projektów międzynarodowych z elementami języka angielskiego12.09.2014
Fotografie Tomasza Gudzowatego w Muzeum Fotografii08.09.2014
Archiwum wiadomości
gazeton - Wyższa Szkoła Gospodarki